Dzikie Szparagi w Chorwacji na wiosnę. Napisany przez agnieszka. Pod koniec marca lub na początku kwietnia zaczyna się w Chorwacji sezon na dzikie szparagi. W Dalmacji w tym roku sezon zaczął się naprawdę bardzo szybko, bo właśnie teraz, w połowie marca. Niektórzy zjadają dzikie szparagi na surowo, zaraz po zebraniu. Konik polski na drodze do Stacji Badawczej PAN w Popielnie. Fot. Crazy Nauka To jedno z najbardziej niezwykłych miejsc, jakie odwiedziliśmy i sfilmowaliśmy w ramach naszych Crazy Wypraw. W okolicach Popielna, na porośniętym Puszczą Piską malowniczym półwyspie, który otaczają jeziora Śniardwy, Mikołajskie, Bełdany i Warnołty, biegają sobie luzem dzikie konie. A właściwie koniki polskie, potomkowie wymarłych tarpanów. Tarpany najdłużej przetrwały w Puszczy Białowieskiej, skąd w XIX wieku ostatnie sztuki zabrano do zwierzyńca hrabiów Zamoyskich koło Biłgoraja. Mocno wymieszaną już rasę postanowili odtworzyć w latach 20. XX wieku polscy naukowcy. Udało im się to w znacznym stopniu – uzyskano koniki myszate, krępe i bardzo odporne na trudne warunki atmosferyczne. Po wojnie umieszczono je w Popielnie, gdzie pozwolono im biegać w stanie wolnym, w rezerwacie obejmującym 1600 ha pięknych lasów. Uwaga, dzikie konie! Fot. Crazy Nauka Cały teren jest ogrodzony, a mimo że bramy stoją otworem, to żaden koń się przez nie nie wydostanie – nad płytkim wykopem leżą bowiem stalowe rury, po których może przejechać samochód i ewentualnie przejść człowiek. I właśnie wycieczkę do tego rezerwatu Wam polecamy. Żyją tam cztery tabuny koników polskich złożone z ogiera i samic z młodymi. Warto wjechać tam rankiem lub późniejszym popołudniem, bo wówczas konie – nie całkiem jednak dzikie – wychodzą na drogę, by żebrać o jedzenie od turystów. Zobaczcie też u nas na blogu: Tablica astronomiczna na zamku w Olsztynie, którą zrobił własnoręcznie Kopernik Oczywiście karmić ich nie wolno, o czym informują groźnie wyglądające tablice umieszczone przy wjeździe do rezerwatu. Nie należy też wysiadać z aut i dotykać koni. Mimo to wielu turystów to robi, czym zwyczajnie szkodzi tym dzikim zwierzętom. Niech ostrzeżeniem będzie to, że te pociesznie wyglądające koniki, zwłaszcza ogiery, w obliczu zagrożenia mogą kopać i gryźć. Dla rozrywki podgryzają też… lakier z karoserii samochodów, czego mieliśmy okazję doświadczyć. Konie zablokowały drogę i gdy czekaliśmy, aż łaskawie sobie pójdą, najwyraźniej jednemu z nich spodobała się głęboka czerwień naszego auta. Naszej przyjaciółce jadącej innym samochodem udało się uchwycić w obiektywie tę przedziwną scenę. Jednemu z koników najwidoczniej spodobał się czerwony lakier naszego auta. Fot. Crazy Nauka Na końcu półwyspu znajduje się Stacja Badawcza Polskiej Akademii Nauk w Popielnie, która zajmuje się hodowlą koników polskich. Trochę tych zwierząt trzymanych jest w stajniach, naukowcy hodują też krowy starej rasy polskiej czerwonej oraz prowadzą fermę… bobrów. Dawniej, kiedy bobrów w Polsce było mało, naukowcy je rozmnażali tutaj i dostarczali je w miejsca, w których mogły żyć w stanie dzikim. Dzisiaj, kiedy bobrów żyje już w Polsce kilkadziesiąt tysięcy, te w Popielnie trzymane są jako rezerwa genetyczna np. w razie zarazy. Najwyraźniej jednak bobry w stacji służą przede wszystkim uciesze turystów. Stację Badawczą można bowiem zwiedzać za niewielką opłatą, a główną atrakcją tego zwiedzania jest możliwość dotknięcia małego bobra wyjętego z boksu. Boberek jest więc bez umiaru miętoszony przez tłumy odwiedzających Stację dzieci z pełnym przyzwoleniem oprowadzającej grupę przewodniczki. Nasze dzieci były tą sytuacją zniesmaczone i współczuły zwierzątku. Oprócz tego w cenie biletu jest zwiedzanie muzeum przyrodniczego, stajni i obory. Warto poczytać sobie o konikach w muzeum, ale zdecydowanie największą atrakcją jest spotkanie koni w lesie. Z Popielna jest o krok do portu w Wierzbie, gdzie można wjechać (lub wsiąść) na prom i przepłynąć na drugą stronę jeziora Bełdany, w stronę Mikołajek. Prom w Wierzbie to jedyna taka przeprawa na Mazurach – naprawdę warto z niego skorzystać. Kursuje co 20-30 minut, a koszt przejazdu to kilkanaście złotych. Polecamy też u nas na blogu: Tablica astronomiczna na zamku w Olsztynie, którą zrobił własnoręcznie Kopernik Czego u nas szukaliście?DIkie konie mazury
Prawdziwą wskazówką dla kamperów w Chorwacji jest zabranie ze sobą rowerów. Odwiedzając główne miasta podczas naszej podróży kamperem po Chorwacji, byliśmy bardzo zadowoleni z naszych rowerów. Zauważyliśmy również, że istnieje wiele hulajnóg elektrycznych, które można wypożyczyć lub kupić samemu i łatwo zabrać ze sobą
Sv. Jure – wjazd na szczyt masywu Biokovo. Będąc na Riwierze Makarskiej musicie koniecznie zobaczyć to miejsce! Foto: Sv. Jure Sveti Jure (George), najwyższy szczyt Biokovo (1762 m npm), 31 km od Makarskiej. Foto: Sv. Jure – Jak wjechać? jedziemy do dużego skrzyżowania ze światłami na Jadrance, przy wylocie z Makarskiej na południe – jedziemy drogą na Vrgorac po opłaceniu wjazdu (50 kun za osobę, należy mieć gotówkę) do parku krajobrazowego Biokovo, zaczynamy jazdę do naszego celu. Drive at your own risk ( Jedziesz na własne ryzyko ) taka tabliczka wita nas, gdy zaczynamy wycieczkę na szczyt… podróż trwa 1-2 godziny samochody mogą się mijać w zatoczkach godziny otwarcia – wjechać zalecamy wcześnie rano – mniej samochodów, czyli mniej stresu na serpentynach i lepsza pogoda do robienia zdjęć. ładowanie mapy - proszę czekać... Foto: Foto: Foto: Foto: Foto: Wrażenia Kręta, malownicza i bardzo wąska droga z niesamowitymi widokami…na pewno tą wycieczkę zapamiętacie na całe życie! Niektórzy mogą się trochę bać, ale gdy staniecie na samej górze i zobaczycie ten krajobraz, który rozpościera się przed wami, o wszystkim zapomnicie! Polecamy! Foto: O autorzeagnieszka Agnieszka - autorka najpopularniejszego polskiego bloga o Chorwacji – Od pięciu lat inspiruję Polaków do odwiedzania tego kraju. Pokazuję, że Chorwacja to nie tylko takie znane miasta jak Dubrownik czy Zadar, że warto zboczyć z popularnych szlaków i udać się w mniej znane miejsca, jeszcze nie odkryte przez masową turystykę! Jestem również pomysłodawczynią największego konkursu fotograficznego w Polsce dla miłośników Chorwacji ” Twoje zdjęcie w Ambasadzie”, który od 3 lat organizuje przy wsparciu Ambasady Republiki Chorwacji w Warszawie. W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies i podobne techniki w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Ciasteczka są wykorzystywane przez serwisy takie jak wyszukiwarki internetowe, serwisu statystyczne i społecznościowe. Adresy internetowe są wykorzystywane na potrzeby realizacji połączenia internetowego. Jeżeli nie akceptujesz powyższych informacji opuść stronę. Akceptuję
Konie w boksach zaczynają się frustrować, grzebać, szturchać ludzi, kopać w drzwi, mogą się złościć na siebie nawzajem i wiele innych. 4. Nie powinno się wchodzić do stada koni ze smaczkami. Wchodzenie do grupy koni z pokarmem powinny robić tylko osoby doświadczone, znające dane osobniki i wiedzące jak się zachować.
Droga na szczyt Sv. Jure Adres: Chorwacja Riwiera Makarska Park krajobrazowy Biokovo Dojazd: Z Makarskiej należy kierować się na Vrgorac drogą nr. 512 Droga 512 - z głównej drogi w Makarskiej skręcić koło sklepu Super Konzum Po około 6km, po lewej stronie znajduje się parking przed wjazdem na szczyt Sv. Jure. Są znaki przy drodze Droga: Wjazd do parku Biokovo od godziny około 07:00 Koszt wjazdu na teren parku: 40 HRK od osoby Punkt początkowy na poziomie ~365 m Punkt końcowy na poziomie ~1762 m Długość ~23 km Średni kąt nachylenia drogi ~10% Maksymalny kąt nachylenia drogi ~33% Miejsca postojowe i punkty widokowe Co kilkaset metrów mijanki samochodowe Restauracja po pierwszym odcinku drogi Dzikie zwierzęta na drodze Dane aktualne na dzień Droga na najwyższy szczyt masywu Biokovo Na góry spoglądaliśmy codziennie. Po wyjściu z pokoju, podczas leżenia na plaży i pluskania się w wodzie. Pionowe ściany dość ostro wdzierały się w ląd. Za każdym razem, gdy na nie spoglądaliśmy przypominała nam się Czarnogóra. Całe pasmo gór, które góruje nad Riwierą Makarską nie jest duże (36 km długości i 9,5 km szerokości), ale za to jest największym i najwyższym masywem górskim w Dalmacji. Planowaliśmy wybrać się na najwyższy szczyt masywu, czyli na górę Sv. Jure (Św. Jerzego) na wysokość 1762 m Jest to drugi co do wielkości szczyt w Chorwacji. Z buta przy upalnym słońcu to byśmy pewnie szli cały dzień, ale na sam szczyt prowadzi droga asfaltowa. Można stwierdzić, że wjazd samochodem na jakąś górkę to nic trudnego i pójście na łatwiznę, to tak jakby pojechać do babci do Zakopanego. Wbrew pozorom nie jest to takie proste jak się wydaje. Oczywiście nie ujmujemy pieszym czy rowerzystom, którym chylimy czoła i podziwiamy. Przed wjazdem do parku nie wiem kto bardziej się stresował: ja, bo wiedziałem co mnie czeka i zastanawiałem się czy poradzę sobie na takiej drodze, czy Żonka bo naopowiadałem jej jak to będzie wyglądać wzbogacając dramaturgią i “hardcorowymi” zdjęciami z neta. Jako kierowca, jednak chyba największe obawy miałem czy nasz wysłużony, ledwo zbierający się pod górkę pojazd (“Kropek”) da radę. Czy nie staniemy gdzieś po drodze z przegrzanym silnikiem, spalonym sprzęgłem i zapieczonymi hamulcami, ale dopóki nie wsiądziemy i nie odpalimy silnika to się nie przekonamy co tak naprawdę nas czeka. Nie mamy tu drogi oznaczonej nawet najniższą kategorią, ale górską, dwukierunkową drogę o szerokości 1,5 samochodu. Co prawda co jakiś czas są mijanki, ale dość często zanim dostrzeżemy jakiś samochód z naprzeciwka, jest już za późno i pozostaje nam albo cofanie kilkadziesiąt czy kilkaset m nad krawędzią urwiska albo liczenie, że to ten drugi będzie cofał. Barierki zabezpieczające? Czasem są, ale nie wiadomo czy więcej na nich metalu czy rdzy. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze prawie non stop wspinaczka pod górę na odcinku około 23 km. Wszystko to jednak rekompensuje nam okolica w jakiej się znajdujemy. Niesamowicie malownicza trasa jest najpiękniejszą drogą jaką mieliśmy okazję jechać. Cała droga znajduje się na terenie Parku Krajobrazowego Biokovo. Aby dostać się na początek trasy należy kierować się z Makarskiej na Vrgorac. Po kilku km po opłaceniu wjazdu (40 kun za osobę) do parku, zaraz za wymownym znakiem “Drive at your own risk” (“Jedziesz na własne ryzyko”) zaczyna się górska przygoda. My minimalizując “ryzyko” spotkania się z samochodem z naprzeciwka, pod bramkami byliśmy zaraz po ich otwarciu czyli około godziny 7:00, by po około 1,5h dotrzeć na metę na wysokości 1762 m Wjazd na szczyt Sv. Jure Początkowo trasa przebiegała spokojnie, cały czas serpentyny, ale szeroko, dwa samochody powinny się zmieścić, no i w dodatku jest dużo drzew, a co za tym idzie cień. Po paru kilometrach dojechaliśmy do pierwszego puntu widokowego. Było jeszcze rano i brakowało błękitnych kolorów morza, ale widoki zaczynały się górskie. Zaraz za punktem widokowym znajdowała się również restauracja z dużym parkingiem, którą to minęliśmy szybko i z zawrotną prędkością 30 km/h pomknęliśmy dalej. Podczas całej jazdy na górę Sv. Jure maksymalnymi biegami były naprzemiennie “jedynka” i “dwójka”, raz, czy dwa udało nam się wrzucić “trójkę”, z czego Kropek poczuł się dumny 🙂 Powyżej restauracji droga robiła się coraz węższa, a drzewa zanikały odsłaniając skały i napawając nas wymarzonymi widokami. Po drodze spotkaliśmy na uboczu stado dzikich koni oraz kilka chat pasterskich. Stres jazdy wąską, górską drogą pomału mijał, by znienacka powrócić za jednym z zakrętów. Zarówno my jak i samochód zjeżdżający z góry nie spodziewał się o tej porze żywej duszy. Po wjechaniu w wyższą partię gór, słońce było już na tyle wysoko, że góry zarówno powyżej jak i poniżej nas wyglądały niesamowicie. Do tego jazda zboczem przysparzała nam dużo przyjemności i ekscytacji. Delektując się jazdą pośród pięknego krajobrazu w oddali dostrzegliśmy w końcu wieżę telewizyjną na najwyższym szczycie gór Biokovo. Najbardziej stromy odcinek był pod samym szczytem szczytów. Daliśmy więc chwilę odpocząć silnikowi by po chwili ruszyć w ostatnią część najwyżej położonej drogi w Chorwacji. Momentami na jedynce i na wysokich obrotach, nie wiedząc czy ktoś akurat nie zjeżdża z góry pokonywaliśmy zakręty z oszałamiającą prędkością 10-15 km/h by w końcu po ostatniej prostej znaleźć się u celu górskiej przygody. Odetchnęliśmy z ulgą – udało się tu wyjechać. Na szczycie Widoki cud, miód i malina. Dla tych gór widzianych z góry opłacało się postresować drogą i pomęczyć na zakrętach. Warto było się tu znaleźć. Widoczność była średnia, ale to już loteria i nie dało się jej zaplanować. Przy odrobinie szczęścia podobno widać stąd włoskie szczyty gór. Myśmy widzieli jedynie pobliskie wyspy, Adriatyk, zatoki przy Riwierze Makarskiej oraz oczywiście mnóstwo gór dookoła. Z poziomu morza, góry wydaja się ogromne. Z poziomu szczytu niektóre z nich to pagórki. Wyglądają jak pofałdowany dywan lub zastygnięta w jednym punkcie czasu gotująca się gęsta zupa. Gdzieniegdzie zalesione, gdzieniegdzie nagie skały sprawiały nam ogromną przyjemność. Na jednym ze zboczów góry widać było cienką nitkę drogi. O matko! I myśmy nią jechali. Zmieńmy kierunek patrzenia. Obeszliśmy górę dookoła zachwycając się widokami. Po drugiej stronie parkingu za wieżą telewizyjną znajduje się też mały kościołek, którego patronem jest oczywiście Św. Jerzy. Jest też pieszy szlak z barierkami. Delikatny wiaterek i chłodek pozwoliły nam cieszyć się tym miejscem, nie przejmując się upalnym słońcem w dole i drogą powrotną nad morze. W końcu po jakimś czasie przyszło nam pożegnać się z pięknym krajobrazem i ruszyć w dół. Tym razem wyczyn dla naszych klocków hamulcowych. Już nie spodziewaliśmy się pustej drogi i liczyliśmy się z trudnościami wąskiej asfaltowej nitki. Zjazd ze szczytu Sv. Jure Nie pomyliliśmy się za bardzo, ale byliśmy zdziwieni ilością samochodów wyjeżdżających na szczyt, wiedząc jak “duży” tam jest parking zastanawialiśmy się gdzie oni się tam pomieszczą. My w drodze powrotnej za każdym zakrętem wypatrywaliśmy jakichkolwiek oznak ruchu i jak tylko dostrzegaliśmy jakieś światła lub błyski słońca na karoserii zjeżdżaliśmy do najbliższych zatoczek i czekali. Tutaj główną zasadą było, kto ma bliżej do zatoczki ten zjeżdża. Bez większych problemów udało nam się minąć kilka samochodów, aż w końcu przyszła kolej na nierówną walkę 3 do 1 bez pobliskiej mijanki. Nie pozostało nam nic innego jak cofać pod górę. Gdzieś tam po kilkudziesięciu metrach udało się znaleźć troszkę szerszy asfalt i przytuliliśmy się do skał. Złożyliśmy lusterka, podobnie jak kierowca z naprzeciwka. Tak czy inaczej myśmy byli w lepszej sytuacji – kilka cm od skał, samochód z naprzeciwka – kilka cm od przepaści. Pasażer wolał zakryć oczy i nie patrzeć co się będzie działo. Po kilku minutach udało się rozładować korek i ruszyliśmy dalej. Cały czas podczas zjazdu ponownie zachwycaliśmy się krajobrazem, który wydawał się jeszcze piękniejszy niż kilka godzin wcześniej. Po drodze spotkaliśmy polskiego rowerzystę wyjeżdżającego pod górę. Chylimy czoła. Pod koniec trasy zatrzymaliśmy się pod restauracją. Idąc nieco pod górę za knajpę doszliśmy do skromnego pomnika upamiętniającego walczących tu partyzantów. To obowiązkowy punkt i warto się tu zatrzymać by podziwiać błękit morza i lazur zatok przy Tučepi i Podgorze. Na ostatnim odcinku drogi niespodziewanie musieliśmy się zatrzymać by przepuścić maszerujące środkiem drogi konie. Jeden z nich, mały źrebak podszedł do nas i zajrzał przez okno zaciekawiony, a może liczący na jakąś słodycz lub suchy chleb. Po około godzinie od szczytu Sv. Jure byliśmy w punkcie początkowym, odpoczęliśmy chwilę na parkingu i ruszyli nad morze do Tučepi, ochłonąć w ciepłej i przyjemnej wodzie. Tym razem postanowiliśmy nie wracać się do Makarskiej i jechać na skróty przez Górne Tučepi. Droga była jeszcze węższa, jeszcze bardziej stroma i chyba jeszcze bardziej stresująca. Po drodze mijaliśmy zniszczone i zaniedbane budynki, w których mieszkają ludzie. Im niżej i bliżej morza, tym robiło się bardziej “bogato” i turystycznie. Gorąco polecamy wyjazd na szczyt Sv. Jure w Parku Krajobrazowym Biokovo każdemu, kto znajdzie się w okolicy. Pomimo niebezpiecznej drogi, zachowując dużą roztropność da się pokonać swoje słabości w prowadzeniu samochodu. Na pewno będzie to niezapomniana przejażdżka. Zarówno krajobraz po drodze jak i ze szczytu wynagrodzą wszystko. Chorwacja to nie tylko plaże i błogie lenistwo. Do dyspozycji mamy góry, jeziora czy parki narodowe. Warto więc się gdzieś wyrwać i zamienić krystalicznie czystą wodę na góry Biokovo lub klimatyczne miasta pobliskiej Bośni i Hercegowiny czy Czarnogóry. Osobom, które spędzają wakacje w Chorwacji razem z biurem podróży również polecamy korzystać z wycieczek fakultatywnych, by móc zobaczyć jeszcze więcej. Zbaczając z tematu musimy tu też nadmienić, że nie dowiedzielibyśmy się o tym szczycie i o możliwości wjazdu na górę, gdyby nie zaprzyjaźniony blog podróżniczy o Chorwacji: CroLove. Potwierdziło się więc nasze przekonanie, że opisy najciekawszych miejsc znajdują się u takich ludzi jak my, dlatego zachęcamy zarówno do wjazdu na Biokovo jak i do dalszego śledzenia naszego bloga 🙂
1. zwrotka - wariant: Widziałem dzikie konie Ich tabun biegł przez zmierzch Dziwnie duszno było, woń tytoniu Niosła się
Konik polski już dziesięć lat hodowany jest w nadleśnictwie Kliniska. To rasa, której przodkiem był tarpan. Celem hodowli jest odtworzenie tego gatunku - mówi nadleśniczy Ryszard Siarkiewicz-Hoszowski. - Powstała taka grupa inicjatywna, głównym inicjatorem całej akcji jest już dzisiaj emerytowana pani Ania Liśkiewicz, która jest koniarą z zamiłowania. Ona zaproponowała nadleśniczemu, żeby na terenie nadleśnictwa, gdzie mieliśmy ogrodzony duży teren, uruchomić taką zagrodę rezerwatową i hodowlę konika polskiego w celu zwiększenia populacji tego konia w Polsce - opowiada Siarkiewicz-Hoszowski. Koniki polskie w nadleśnictwie Kliniska żyją właściwie bez ingerencji człowieka. - Świetnie sobie radzi ten koń, nigdy nie jest podkuwany, u nas jest hodowla rezerwatowa, więc wszelka ingerencja człowieka ograniczona jest do minimum. Mamy konie hodowane bez wszelkich dziań typu podkowy itd., kopyta odłamują się w naturalny sposób w wyniku tego, ze one wędrują, nie ma tego przerastania kopy, tak jak to się zdarza u koni hodowlanych, domowych, u których interwencja kowala musi się pojawić - dodaje Siarkiewicz-Hoszowski. Na początku hodowli było 12 koników polskich, w ciągu dziesięciu lat w Kliniskach przybyło 66 sztuk. Dziś żyją w trzech tabunach. Część koników polskich z Klinisk trafiła już do innych hodowli w kraju.
Tutaj znajdziesz najlepsze kolorowanki z końmi i kucykami. A żeby nie było nudno, urozmaiciliśmy tą sekcję także o kolorowanki z siodłem, toczkiem i stogami siana. Wszystkie obrazki są gotowe do druku, bezpłatne i jak zwykle na E-kolorowanki.eu w znakomitej jakości. Malowanki konie spiszą się znakomicie np. jako materiały
Wędrując z grupkami moich kursantów na obozach dzikiej kuchni już kilka lat temu zauważyłem, że bezpośrednie sąsiedztwo asfaltu wiąże się z większym nagromadzeniem roślin o jadalnych korzeniach. Nawet jeśli te same gatunki rosną gdzieś dalej od korony drogi to mają zwykle mniejsze korzenie. I dosyć szybko wpadłem na to dlaczego tak się dzieje. Do budowy dróg jako podkładu używa się potłuczonej skały nazywanej w żargonie budowlanym tłuczniem. Są to kilkucentymetrowe kawałki, które stanowią często gruby podkład powierzchni z asfaltem oraz przylegającego niego pobocza. Pobocza te są wykaszana raz, dwa lub trzy razy w roku i dlatego formuje się na nich roślinność typowa dla łąk kośnych. Jednej w tej „przydrożnej łące” jest wyjątkowo dużo dzikiej marchwi, dzikiego pasternaku, kozibrodu (na zdjęciu powyżej), a czasem także dzwonka jednostronnego. Otóż te cztery gatunki – wszystkie jadalne nawet na surowo – po pierwsze lubią dobrze zdrenowane gleby, a kamieniste pobocze właśnie takie jest w porównaniu do otaczających glin, a po drugie tłuczeń uniemożliwia dostęp gryzoniom. Kiedy wykopuję więc spomiędzy tłucznia korzenie pasternaku i marchwi są one zwykle grube i pojedyncze. Tymczasem dzika marchew z pobliskich pól jest mniejsza i często korzeń jest ugryziony przez jakieś zwierzę, po czym wytwarza w miejscu ugryzienia kilka mniejszych marchewek, co zmniejsza atrakcyjność kulinarną takiego korzenia (bo na przykład jest więcej czyszczenia). Oczywiście grzebanie w zbitym tłuczniu na przydrożu nie jest łatwe- używam do tego zaostrzonej saperki, odkopując pojedyncze kamienie. Zwykle wystarczy wyjąć 3-4, żeby dobrać się do większej części korzenia. Oczywiście kamienie te z powrotem wkładamy na miejsce, żeby nie niszczyć drogi. Innym jadalnym korzeniem spotykanym w takich miejscach jest łopian większy (Arctium lappa). Tutaj jednak nie jestem pewien na ile jest to wpływ ochrony przed gryzoniami. Niestety łopian ma długi korzeń i spomiędzy kamieni jesteśmy w stanie wyjąć jedynie max. 20 cm górnej części korzenia, tymczasem może on mieć nawet półtora metra. Widziałem takie metrowe korzenie, w sklepie w Malezji… Były ładnie umyte i pozawijane w celofan. Pamiętajmy, żeby je porządni usmażyć lub gotować kilka godzin – na surowo zawierają głównie inulinę, której nie będziemy w stanie strawić. W jakich miesiącach wykopujemy te przydrożne korzenie? Najlepiej tego nie robić w lecie, bo są wtedy twarde, łykowate i prawie nie mają w sobie skrobi. Zbieramy je w okresie kiedy rośliny nie mają jeszcze kwiatów i wysokich łodyg, a jeśli robimy to w lecie to tylko z roślin, które takich łodyg nie wykształciły i są w formie rozety liściowej. W lecie oczywiście najłatwiej kwitnące rośliny zauważyć, nawet jadąc samochodem i potem zapamiętać miejsce. Natomiast termin zbiorów przypada od pierwszej połowy września do pierwszej dekady maja. Oczywiście do naszych przydrożnych poszukiwań szukamy dróg o jak najmniejszym natężeniu ruchu. Takich wąskich asfaltów, świeżo utwardzonych po wejściu Polski do Unii. Tam zaleganie metali ciężkich z czasów, gdy używano benzyny ołowiowej będzie znikome.
Od samego początku człowiek zawsze starał się podporządkować sobie zasoby i wykorzystać je na dobre. W ten sposób wiele zwierząt nie uniknęło losu udomowienia i udomowienia. Należą do nich dzikie konie. Zmienił się pierwotny wygląd, wraz ze zmianami warunków życia. Współczesne konie domowe różnią się znacznie od swoich
Vu6a6J.
  • 8qzv799r6o.pages.dev/117
  • 8qzv799r6o.pages.dev/239
  • 8qzv799r6o.pages.dev/201
  • 8qzv799r6o.pages.dev/304
  • 8qzv799r6o.pages.dev/334
  • 8qzv799r6o.pages.dev/355
  • 8qzv799r6o.pages.dev/222
  • 8qzv799r6o.pages.dev/359
  • 8qzv799r6o.pages.dev/198
  • dzikie konie w chorwacji